Regelinda Wróżka Hanna Prus

00-133 Warszawa, al. Jana Pawła II 26/408

502 903... 419więcej

Twoja lokalizacja

zmień lokalizację

   

  • Street View
  • Mapa

Aktualności

Psychoterapia Berta Hellingera.........Konstelacje

STAŃ W WIEDZĄCYM POLU

Jest taka dziwna forma psychoterapii: pacjent i terapeuta siedzą i patrzą w skupieniu na stojące na środku sali, kompletnie obce im osoby. Ludzie ci wcielają się w członków rodziny pacjenta.
Rysują się między nimi jakieś relacje. I nagle jak na dłoni widać, co jest prawdziwą przyczyną problemów pacjenta.


Terapia tylko dla silnych
Większość psychoterapeutów zgadza się z tym, że ustawienia mogą otworzyć człowiekowi oczy na wiele problemów. – Tyle tylko, że dla Hellingera i jego uczniów moment, kiedy podejdziemy i uściskamy reprezentanta prababci, to już koniec terapii, a według mnie to dopiero początek – mówi psychoterapeutka Anna Elczyk.

Milena Karlińska, psychoterapeutka, która sama wykorzystuje w swojej pracy ustawienia, powiedziała w zeszłym roku „Charakterom”, że większość uczestników ustawień doznaje podczas nich bardzo silnych emocji. Poruszenie takie może trwać dłuższy czas po skończeniu ustawienia. Niewykluczone jest również pojawienie się depresji, podobnie zresztą, jak to się czasem dzieje na skutek innych metod psychoterapeutycznych. Dlatego odpowiedzialny terapeuta powinien wiedzieć, kiedy odmówić niektórym pacjentom udziału w ustawieniach. A każdemu, kogo przyjmuje do grupy, zapewnić możliwość pomocy psychoterapeutycznej.
To, że Hellinger tego nie robi, opisało w sierpniu 2003 r. niemieckie czasopismo „Die Zeit”: „Para żyjąca w separacji chciała ustalić, z którym z małżonków powinny pozostać dzieci. Mężczyzna i kobieta stanęli na scenie. Hellinger spojrzał na ustawienie i wskazując mężczyznę, powiedział: Tu siedzi miłość. A do kobiety rzekł: Tu siedzi zimne serce! Potem zwrócił się do publiczności: Dzieci nie są bezpieczne przy kobiecie. Należą do mężczyzny. Chwilę później skomentował reakcję klientki: Kobieta odchodzi. Nie zniesie już nic więcej. Może to oznaczać także śmierć. Kobieta bez słowa opuściła salę. (...) Dzień po terapii Hellingera odebrała sobie życie.” – Ustawienia jak najbardziej tak, ale jako część klasycznej pracy z psychoterapeutą, a nie jako samodzielna metoda, która wszystko załatwia – podsumowuje Anna Elczyk.
L. F.
Twórcą tej niezwykłej metody, nazywanej ustawieniami, konstelacjami czy pracą z polem rodziny, jest Bert Hellinger, Niemiec, który po wojnie pracował jako misjonarz w RPA. Właśnie tam zrozumiał, jak wielki wpływ ma na każdego z nas przeszłość rodziny, nawet ta, o której nigdy się nie słyszało. Spostrzeżenie to skłoniło go do wystąpienia z zakonu i podjęcia studiów psychologicznych. Zależało mu na opracowaniu skutecznej metody, która w pracy z pacjentem uwzględniałaby historię jego rodziny. Udało mu się stworzyć taką metodę, tyle że nikt nie umie dokładnie wyjaśnić, jak ona działa.
– Kiedy słuchałam o ustawieniach, jakie są cudowne i jak w kwadrans załatwiają problemy, które dwudziestu terapeutów przedtem uznało za nierozwiązywalne, nie chciało mi się wierzyć – opowiada Iwona Waglewska, psycholog, która dziś sama uczy się prowadzenia ustawień. – Teoria, według której obcy facet udający moją prababkę ma mi pomóc lepiej komunikować się z mężem, wydawała mi się po prostu idiotyczna.
Każdy, kto uczestniczy w ustawieniach pierwszy raz, przeżywa szok. Żadna teoria i żadna opowieść nie wyjaśni, jak to działa. Właściwie to nawet sam Bert Hellinger nie jest w stanie tego do końca wytłumaczyć. On po prostu wie, że to działa. Przekonał się o tym na tysiącach przykładów.

Pokłoń się przed bólem
Każde spotkanie, bez względu na to, czy prowadzi je sam Hellinger, czy jeden z setek terapeutów, którzy uczyli się pod jego okiem, wygląda tak samo. Ludzie siedzą w kręgu. 20 osób, czasami 30, czasami więcej. Jedna z nich wstaje, siada obok terapeuty i w kilku słowach mówi, jaki ma problem. Może nie jest w stanie stworzyć satysfakcjonującego związku? Może jest w konflikcie z teściową? Może cierpi na ciągłe zawroty głowy, a lekarze nie potrafią znaleźć ich przyczyny?
– Od wielu lat boli mnie lewy bok – mówi młody chłopak, a przez salę przebiega śmiech. Z bólem chyba powinno się iść do lekarza, a nie do samego mistrza Hellingera?
Hellinger jednak kiwa głową i stawia chłopaka na środku sali. A potem ustawia przed nim osobę, która reprezentuje ból. Stoją przed sobą twarzą w twarz. Patrzą sobie hardo w oczy.
– Pokłoń się przed bólem. Niżej. Głęboko – namawia Hellinger.
Chłopak zgina się w ukłonie.
Ból siada na ziemi, zwija się w kłębek, kładzie się.
Hellinger przywołuje na salę jeszcze kilku mężczyzn. Nie wiadomo, czy reprezentują ojca chłopaka, dziadka, wujka czy kogoś z dalszej rodziny. Jeden z nich natychmiast kładzie się na ziemi, obok bólu.

Hellinger wyjaśnia:
– Choroby nie pojawiają się bez powodu. Wiele z nich reprezentuje kogoś, kto został wykluczony z rodziny, a kto domaga się naszej uwagi, szacunku. Zauważyliście? Kiedy chłopak oddał szacunek bólowi, on stracił nim zainteresowanie. Zaczął patrzeć w podłogę. Kiedy w ustawieniach ktoś patrzy w podłogę, to znaczy, że patrzy na zmarłego. Dlatego zawołałem tu tych mężczyzn. Jeden z nich położył się obok bólu. To był właśnie ktoś wykluczony. Ktoś dawno zmarły. Ból był jego reprezentantem. Domagał się szacunku dla tej osoby. Dla tego kogoś, o kim rodzina ze wszystkich sił próbuje zapomnieć.
– Czuję się świetnie – uśmiecha się chłopak. – Nic mnie nie boli. Moja lewa strona jest chłodna.
– Straciłem nim zainteresowanie – potwierdza ból.

Objadam się dla babci
Wszyscy wracają na miejsca. Nie wiemy, kim był ten ktoś, kogo wykluczono z rodziny. Czarną owcą? Niewiernym mężem? Kolaborantem? A może dzieckiem, które zabito, zanim się urodziło? Takie dzieci, kilkutygodniowe płody, też pojawiają się w ustawieniach i domagają się szacunku i uwagi.
Nie wiemy, kim był ten mężczyzna. I nie musimy tego wiedzieć. Oddanie mu szacunku wystarczyło, by ból minął.
– Zawsze tak jest – mówi Hellinger. – Ustawienia to przywracanie porządku w systemie rodzinnym. To, co dzieje się w czasie ustawień, wpływa na członków rodziny, nawet jeśli rodzina nie wie, że ustawienia mają miejsce; nawet jeśli są daleko... albo nie żyją. Jeśli okażemy im uwagę, oddamy szacunek, nie oceniając ich, nie obwiniając, wszystko wróci do normy.
Ustawienia obnażają prawdy, o których nie mamy pojęcia. Na środku sali pojawiają się pierwsze żony dziadków, kuzyni, którzy popełnili samobójstwo, szaleńcy, ofiary gwałtu i gwałciciele, o których od pokoleń nie mówi się w rodzinie. To oni domagają się uwagi. Osoby bojące się od dzieciństwa wody, nagle dowiadują się, że ich cioteczny dziadek utonął. Kobiety, które nie potrafią przestać jeść, nagle dowiadują się, że babcia głodowała przez całą wojnę. Jedzą „dla niej”, aby wynagrodzić jej krzywdę. Tylko konstelacja może to przerwać. Wystarczy, że odkryją tę zależność; że będą wiedziały, dlaczego to robią. I że głęboko pokłonią się przed prababką i podziękują jej za wszystko, co przeszła dla swojej rodziny.

Wdowy stają w miejscu wdów
Oddać szacunek przodkom... Tak, to wydaje się logiczne. Wciąż jednak nie rozumiem jednego: jakim cudem człowiek, który reprezentował ból w pierwszym ustawieniu, wiedział, że ma się położyć?
Oglądam kolejne ustawienia. Niektóre prowadzi sam Hellinger, inne – jego uczniowie i uczniowie jego uczniów. Jedni pracują w skupieniu, inni żartują w trakcie pracy. Jedni sami wybierają reprezentantów, inni pozwalają, by zrobił to człowiek, który przychodzi z problemem do rozwiązania. U Hellingera ta osoba sama czasami staje do ustawień, u innych terapeutów najczęściej tylko na chwilę kładzie dłonie na ramionach ustawianych osób, które popycha na miejsce, gdzie powinny stanąć, po czym siada i patrzy.
– Co się stanie, jeśli ktoś źle wybierze reprezentanta swojego ojca, matki czy brata? – pytam Joy Manne, jedną z terapeutek pracujących od lat z ustawieniami.
– Nie ma takiego pojęcia jak „zły wybór” – twierdzi Joy. – Nie ma znaczenia, kto „gra” czyją rolę. Co jest jednak niezwykłe, i bardzo znamienne – że wybrani reprezentanci mają przeważnie podobne doświadczenia, jak członkowie przedstawianej rodziny. Wdowy często stają w miejscu wdów, porzucone dzieci w miejscu porzuconych dzieci... A więc już w chwili wyboru reprezentanta zaczyna działać niezwykłe energetyczne pole rodziny.
Wciąż nie rozumiem tego pojęcia. I wciąż z coraz większym zdziwieniem patrzę, jak ludzie wiją się w konwulsjach na ziemi, płaczą, tulą się do obcych... Widzę, jak Hellinger leczy, i widzę, jak bywa okrutny.
– Chcę otworzyć się na mojego partnera – mówi młoda kobieta. – Chcę go kochać, ale nic nie czuję.
Na środku sali staje ona i mężczyzna, który reprezentuje jej partnera. Stoją, stoją... I nic się nie dzieje. Trwa to dwie minuty, trzy, cztery... Wreszcie Hellinger wzywa dziewczynę siedzącą w końcu sali. Pewnie będzie reprezentować matkę? Albo babcię? W końcu to konstelacje rodzinne. Dziewczyna robi krok naprzód i... w tym momencie mężczyzna się rozpromienia. Odwraca się od kobiety, której partnera reprezentuje, i podchodzi do nieznajomej, bierze ją za rękę. Patrzą na siebie z autentyczną miłością.
– Twój związek jest martwy – mówi Hellinger do kobiety. – Wszyscy to widzieli. Twój partner potrzebuje nowej partnerki. Im szybciej, tym lepiej.

To zawsze działa
Kręcę głową z niedowierzaniem. Skąd ten mężczyzna wiedział, że kobieta, którą postawił przed nim Hellinger, nie jest jego matką, lecz nową kochanką?
– Słowo „reprezentant” nie jest przypadkowe – mówi Joy Manne. – Jest ważne i świadomie dobrane. Reprezentanci odkładają swoje własne ego i osobowość, aby stanąć przez chwilę na miejscu kogoś innego, aby w pełni „być” tą osobą.
Ale jakim cudem? Dlaczego w kilka chwil po ustawieniu reprezentantów na środku sali, pole energetyczne, czy – jak nazywają je inni – wiedzące pole ujawnia się, a oni zaczynają czuć to, co ludzie, których reprezentują? Często wychodzą na środek, nie wiedząc, w czyim imieniu tam idą, wezwani tylko skinieniem głowy terapeuty. Nie wiedzą, że stojąca naprzeciwko kobieta to ich tragicznie zmarła kuzynka, a jednak czują na jej widok miłość.
Dlaczego? Tak naprawdę to nie ma znaczenia. Ważne, że pole energetyczne zawsze działa i spełnia swe zadanie. Krzywdy moralne zostają naprawione, szacunek zostaje okazany... Ból mija, wraca uśmiech. W kilkanaście minut.

Liliana Fabisińska

Tagi: Bert Hellinger, psdychoterapia

Wróć do listy aktualności

3

 

Kontakt

00-133 Warszawa,
al. Jana Pawła II 26/408

502 903... 419więcej

Wyślij wiadomość

Proszę podać treść wiadomości

Błędnie wypełniony adres

Nieprawidłowy telefon

Administratorem danych osobowych są NNV sp. z o.o. i Ogłoszeniodawca. Cele przetwarzania i Twoje prawa.

  kod bezpieczeństwa

Twoja wiadomość została wysłana.

Wystąpił bład podczas wysyłania wiadomości. Spróbuj ponownie później.

Ok

www: regelinda.pl


Godziny otwarcia: zamknięte

  • Pn
  • Wt
  • Śr
  • Czw
  • Pt
  • So
  • Nd